"Jaskółki z Czarnobyla" Morgan Audic

 



“Jaskółki z Czarnobyla” to mroczny i wciągający thriller, od którego nie mogłam się oderwać. Dawno nie czytałam tak klimatycznej książki z zakończeniem, o którym długo nie zapomnę.  

Na terenie dawnej zony zostaje popełnione brutalne morderstwo. W zmasakrowanym ciele mężczyzny zaszyta zostaje wypchana jaskółka. Ta śmierć powiązana jest z morderstwem sprzed laty, które miało miejsce dokładnie w dniu wybuchu reaktora w Czarnobylu. Sprawą zajmuje się Josif Melnyk i Galina Nowak, którzy pełnią służbę na terenie obejmującym skażoną strefę i nie są z tego powodu zadowoleni. Nikt dobrowolnie nie chce pracować w takim miejscu. Prawdy o śmierci Leonida Sokołowa próbuje dowiedzieć się także Aleksander Rybałko, który jest byłym gliniarzem i kilka dni przed otrzymaniem tego zlecenia, dowiaduje się o własnej chorobie. Jest rozwiedziony, jego córka jest chora, a gaża za rozwiązanie sprawy jest naprawdę wysoka. Ryzykując ostatnie dni swojego życia mężczyzna rusza do skażonej strefy by rozwiązać zagadkę śmierci Leonida. Jednak to nie jedyna sprawa z jaką przyjdzie mu się zmierzyć bowiem pozornie opuszczona strefa kryje wiele tajemnic. 

Zacznę od tego, że cała książka ma mroczny, tajemniczy klimat. Cały czas towarzyszy nam strach i poczucie niebezpieczeństwa. Skażona strefa odstrasza normalnych ludzi, a przyciąga zwyrodnialców, morderców, przemytników, osoby, które nie mają nic do stracenia, przez co są bardzo niebezpieczne. Bohaterowie mają silne, ciężkie charaktery. Większość z nich to mocne, pewne siebie postaci, jak Aleksander Rybałko. To bardzo intrygująca postać, bo mimo całego zła, które wyrządził, nie jest postacią negatywną. Ma do wykonania misję, której przyświeca wyższy cel. Byłam ciekawa jak potoczą się losy śledztwa głównie przez pryzmat jego sprawy. Przemierzając z bohaterami teren dawnej zony czuć wrogość tego miejsca, wyobcowanie, a strach unosi się w powietrzu. 

Akcja jest gęsta, nie ma zbędnych opisów. Samo zakończenie jest zaskakujące, takie nie po myśli czytelnika- nie chcę zdradzać więcej, ale dawno się tak nie zaskoczyłam i rozczarowałam jednocześnie. Oczywiście w pozytywnym sensie. Lubię, gdy wszystko już jest wiadomo, a potem wydarzenia jeszcze raz wywracają się do góry nogami. Te początkowe napięcie utrzymuje się do końca. 

Od “Jaskółek z Czarnobyla” nie mogłam się oderwać, a niektóre fragmenty czytałam ze ściśniętym żołądkiem. Osadzenie akcji w takim miejscu było strzałem w dziesiątkę i nadało jej niepowtarzalny klimat. 

Komentarze

Popularne posty