"Cymanowski Młyn" Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda


Długo za mną chodził “Cymanowski młyn” i w końcu udało mi się go przeczytać. Znam Magdalenę Witkiewicz ze “Szkoły żon”, którą bardzo Wam polecam i czuć tu jej pióro, z czego bardzo się cieszę. Stefana Dardy nie czytałam nic wcześniej, nie mniej uważam, że to bardzo udany duet! 

Uwielbiam takie powieści, w których jest miejsce, w którym wszyscy czują się jak w domu: panuje rodzinna atmosfera, kominek podtrzymuje ciepło, można przyjść i porozmawiać, napić się kawy, herbaty i po prostu być wysłuchanym lub posiedzieć w ciszy. Tak jest właśnie w Cymanowskim Młynie, do którego trafili Monika i Maciej. Ich małżeństwo przeżywa kryzys i próbują je ratować wyjazdem tylko we dwoje w miejsce, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał. Początkowo sytuację poznajemy z perspektywy kobiety, która jest nieszczęśliwa przez gonitwę za pieniędzmi i brakiem uwagi ze strony męża. Potem poznamy też punkt widzenia Maćka, który będzie również ciekawy i zupełnie zmienia postrzeganie jego postaci. Para odnajduje spokój tylko na chwilę, Maciek wpada w wir pracy, a Monika ciągle myśli o zmarłym narzeczonym, bo poznaje kogoś kto bardzo jej go przypomina. Czy ich małżeństwo przetrwa? I co wydarzy się w Cymanowskim Młynie? Mogę jedynie zdradzić, że życie wszystkich odmieni się całkowicie 😊 

Książka to połączenie powieści obyczajowej i thrillera i tak też bym ją podzieliła: pierwsza połowa jest spokojna, skupiona na relacji Maciek- Monika. Potem pojawiają się elementy thrillera i , niestety, okultyzmu, na co nie byłam przygotowana i nie przepadam za takimi wątkami. Jednak powieść czytało mi się wyjątkowo dobrze i muszę przyznać, że ten nierealny wątek jakoś mocno mi nie przeszkadzał. Tym bardziej się z tego cieszę, bo na nim oparta była cała mroczna strona książki. Jest tajemniczy klimat, dreszczyk emocji, tajemnice, kilka ciekawych rozwiązań i zaskoczeń. Uważam, że całość wypada całkiem nieźle, choć trochę nierówno. Momentami akcja nabiera tempa, dzieją się ciekawe rzeczy, a za chwilę wszystko zwalnia i autor znów snuje opowieść. Moją sympatię wzbudził Jerzy Zawiślak, właściciel Cymanowskiego Młyna, który zdaje się być starszym, lekko zagubionym, miłym panem po przejściach, a kryje mnóstwo tajemnic. Dla tej postaci chyba przeczytam kolejną część 😊 Bo że po nią sięgnę, jestem pewna.  

Mimo paru ale, książka trafiła w mój gust, zaciekawiła i sprawiła, że chciałabym jeszcze raz przenieść się na Kaszuby, do pensjonatu wśród lasów i bagien i poczuć ten dreszczyk emocji... 

Komentarze

Popularne posty