"Odruch" Ashley Audrain




“Patrząc wstecz, nie mogę się nadziwić pewności, jaką wtedy miałam. Nie czułam się już córką swojej matki. Czułam się twoją żoną. Przez lata udawałam, że doskonale do ciebie pasuję. Chciałam, żebyś był ze mną szczęśliwy. Chciałam być kimkolwiek, byle nie matką, która mnie urodziła. Dlatego też chciałam dziecka”. 

Żeby napisać o tej książce potrzebowałam kilku dni na poskładanie myśli. Bo, że jest genialna, nie mam wątpliwości. Natomiast skala emocji z jaką przyszło mi się zmierzyć jest ciężka do udźwignięcia i choć minęło trochę czasu, wciąż myślę o “Odruchu”. 
Poznajemy tu kobietę, która chce być matką, jednak panicznie się tego boi, bo nie chce być taka jak własna matka. Gdy rodzi się dziecko, nie potrafi pokochać, choć próbuje z całych sił i wyrzuca sobie, że nie ma takiego instynktu jak inne kobiety. 
Jest to thriller psychologiczny, jednak nie ma tu typowego dla tego gatunku silnego napięcia- przez całą książkę towarzyszy nam lekki dreszczyk emocji i niepokój. Jest to świetne studium macierzyńskiej psychiki, relacji matka- córka, a także relacji małżeństwa przed i po pojawieniu się dziecka. Odnajdziemy tu całą skalę rodzicielskich przeżyć, łzy, porażki, odrzucenie, trudną miłość. Wyznania Blythe są boleśnie szczere i prawdziwe. Bohaterka musi zmierzyć się z własną przeszłością i na własnej skórze sprawdzić czy można nie kochać własnego dziecka? Czy dziecko może nie kochać matki? Autorka pokazuje jak nasze doświadczenia z dzieciństwa wpływają na nas w dorosłym życiu. Odważnie pisze o myślach kobiet, które zwykle skrywane są gdzieś głęboko w nas i porusza wiele macierzyńskich tematów tabu. 
“Odruch” to bardzo wartościowa pozycja zmuszająca do refleksji i wielu przemyśleń. Mimo braku zawrotnego tempa opowieść Blythe wciąga i nie pozwala opuścić tego świata, nim nie dowiemy się całej prawdy.  

“Nie mogłam jej tylko powiedzieć, że odkąd urodziłam Violet, postarzałam się o jakieś sto lat. Że mam wrażenie, jakby każda godzina spędzona z nią przeciągała się w nieskończoność. A miesiące tak się wlokły, że często w ciągu dnia przemywałam sobie twarz zimną wodą, żeby sprawdzić, czy to rzeczywiście nie sen- czy to dlatego pojęcie czasu wydawało mi się bez sensu”. 

Bardzo dziękuję wydawnictwu Prószyński i s-ka za możliwość wcześniejszego przeczytania i zaufanie ❤

Komentarze

Popularne posty