"999. Nadzwyczajne kobiety z pierwszego transportu do Auschwitz" Heather Dune Macadam



"Sklep z wypiekami rodziców Margie Becker zabity deskami. Rodzina Margie odeszła. Annou już nigdy nie przyjdzie spróbować chałki upieczonej przez matkę Edith. Tu był dom Anny Herskovic. Anna już nigdy nie wstąpi, by zabrać Leę do kina. Adela nigdy już nie rozpuści na wietrze swoich rudych włosów ani nie zapozuje Irenie o zdjęcia. Zena Haber już nie urośnie. Hinda Kahan i Klary Atles nigdy nie wyjdą za mąż, nie wychowają dzieci ani się nie zestarzeją. Siostrzenica Heleny, Aviva, nigdy nie skończy ośmiu lat. Zostaną tylko ich nastoletnie duchy".

Na wstępie zaznaczę, że “999. Nadzwyczajne dziewczyny z pierwszego transportu do Auschwitz” to pozycja niezwykle ważna, mocna, ale momentami tak bolesna i wstrząsająca, że na pewno nie jest to książka dla każdego. Niemniej jest to niezwykłe świadectwo siły, heroizmu, śmierci i walki tych konkretnych kobiet, ale i wszystkich, którzy zetknęli się z Auschwitz. 

Te słowackie kobiety były pierwszymi więźniarkami, które trafiły do obozu. Przeżyła garstka. Wiele z nich jest zapomnianych, ich śmierci nieodnotowane, przeoczone, zagubione w natłoku innych śmierci, dramatów i przeżyć. Tylko taka książka ocaliła ich pamięć i istnienie na tej ziemii. Wyznania opierają się głównie, choć nie tylko, na relacjach Edith Friedman Grosman- numer 1970 z pierwszego transportu. Wiele ze wspomnień zatarł czas lub zostały wypchnięte ze świadomości. Wielu świadków, choć zostało ich naprawdę niewiele, nie chce pamiętać ani rozmawiać o tych wydarzeniach. Po przeczytaniu książki jest to jak najbardziej zrozumiałe. Mamy szczęście, że są jednak osoby, które chcą mówić i dzielą się swoimi traumatycznymi przeżyciami z nami- osobami, które nie mają pojęcia przez co przeszli ci młodzi ludzie, ich rodziny i przyjaciele. Mamy szczęście, że my możemy jedynie być świadkami tych historii i to, co możemy zrobić to opowiadać o tych zdarzeniach i nie pozwolić zapomnieć. 

Książka jest dosyć gruba, czasami czyta się ciężko- dużo postaci, numerów obozowych, miejsc.

Nie potrafiłam zbyt długo czytać tej książki także dlatego, bo czułam jak cały ciężar tych wspomnień mnie przygniata, łzy mieszały się ze smutkiem, złością i niedowierzaniem. Nawet teraz, kiedy o tym piszę, szklą mi się oczy, bo nawet po tylu przeczytanych książkach i zgłębianiu tego tematu, ja naprawdę nie mogę uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. 


Transporty. 

Auschwitz. 

Golenie głów. 

Tatuowanie numerów. 

Upodlenie. 

Głód. 

Śmierć. 

Praca ponad ludzkie siły. 

Choroby. 

Wszy. 

Walka o życie. 

Marsz śmierci. 


Najbardziej smutnym rozdziałem był dla mnie ostatni- o powrotach do domu i wyzwoleniu Auschwitz. Paradoksalnie, powinien to być najlepszy i pokrzepiający fragment tej opowieści- jednak nie tej... Zanim wycieńczeni i złamani przez obóz więźniowie wrócili do domów, przeszli jeszcze długą drogę. Niektórzy nie mieli do czego wracać- ich domów już nie było, tak samo jak rodzin, nie mieli nikogo. Inni umierali w marszu śmierci- choć Auschwitz było wyzwolone, wielu więźniów szło do innych obozów- byli już tak blisko wyzwolenia, a nadal umierali. Ci, którzy wrócili, spotykali się z niezrozumieniem i strachem- oni przeżyli Auschwitz, ale ich otoczenie nie miało pojęcia co tam tak naprawdę się działo. Myślę, że dlatego też wiele osób nie chce o tym mówić- ze strachu przed niezrozumieniem. Czy ktoś kto nie przeżył piekła na ziemi jest w stanie to uwierzyć? Czy jesteśmy w stanie to zrozumieć? 

Wiem jedno- na pewno nie jest nam dane oceniać. Wiele razy w tej książce autorka i świadkowie podkreślają, że nie sposób ocenić ludzkich postaw w tamtym czasie. Każdy myślał o życiu, o sobie, o swoich bliskich. W takich warunkach odzywają się instynkty i zachowania o jakich nigdy nie przyszłoby nam do głowy.  

Pamiętajmy, czytajmy, opowiadajmy. Teraz to naszym zadaniem jest przekazać te opowieści dalej i nie dać zapomnieć. 


"Nie rozmawiałyśmy o muzyce, literaturze czy szkole. Gadałyśmy tak ogólnie" co z nami będzie, co nam pomoże... Jak by tu ukraść trochę chleba? jak podwędzić koc? Byłyśmy miłymi dziewczynami z porządnych domów, próbującymi się nauczyć, jak okraść inne miłe dziewczyny z porządnych domów. To było nieludzkie. Oni nas zdehumanizowali. Zmusili do zwracania się przeciw naszym towarzyszkom i rodaczkom, by przetrwać".


"Każda znała każdą- a to z rynku, a to z synagogi czy wspólnych kąpieli w rzece. Było też ponad sto dziewcząt, których nie znały tak dobrze i które pochodziły ze wsi. Pod lubieżnymi spojrzeniami mężczyzn wszystkie zaczęły czuć nowe, niewypowiedziane powinowactwo. Przeglądały się nawzajem w sowich bladych niespokojnych twarzach jak w lustrach. Nie dzieliły ich już różnice klasowe. Wobec strachu były równe".


Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

“999. Nadzwyczajne dziewczyny z pierwszego transportu do Auschwitz” znajdziecie tu:

https://www.empik.com/999-nadzwyczajne-dziewczyny-z-pierwszego-transportu-kobiecego-do-auschwitz-macadam-dune-heather,p1262457537,ksiazka-p

Komentarze

Popularne posty