"Ciche dni" Abbie Greaves


 “Nigdy jeszcze nie czułem się tak osamotniony. A przecież małżeństwo, nasze małżeństwo, miało położyć kres samotności”. 

“Byłem pewien, że właśnie znalazłem swoją Dziewczynę Na Całe Życie. Oczywiście w tamtym momencie nie mogłem ci tego powiedzieć. Nie chciałem cie spłoszyć. Ale wiedziałem to, co wiedziałem już zawsze- że jesteś moją Dziewczyną Na Całe Życie, Mags”. 


“Tak wiele chciałem ci wtedy powiedzieć i powinienem zacząć od słów: ‘To nie była twoja wina’ “. 


“Najdrobniejsze rzeczy zawsze bolą najboleśniej, są jak ostre drzazgi wbite w ramie tak głęboko, że nie mamy możliwości ich wyciągnąć”. 


“Wtedy to do mnie dociera. Ryzyko, że naprawdę ją stracę. Cząstka mojego serca, której istnienia nawet się nie domyślałem, nie przewidziałem, że pojawi się kiedykolwiek w moim życiu. Maleńki zlepek komórek- moich i twoich- który nadał mojemu życiu całkowite nowe znaczenie”. 


“Na tym przecież polega miłość. Na dawaniu bez nadziei na otrzymanie. Oczywiście zawsze istnieje nadzieja, że coś dostaniemy. Maleńka, cenna i krucha. Nie zniknie nawet po tysiąckrotnym odtrąceniu, zbyt drobna, by ją wziąć w palce i wyrzucić”. 


“Zawsze mówi się, że miłość wystarczy, ale może czasami sama miłość to za mało?” 

 

Po “Ciche dni” sięgnęłam po lekturze innej książki autorki- “Jedno słowo za dużo”, która skradła moje serce. Nie miałam żadnych oczekiwań, widziałam jednak, że powieść zbiera skrajnie różne opinie- od zachwytów po stwierdzenia, że jest nudna. Rozumiem obie strony, natomiast ja jestem zdecydowanie po stronie zadowolonych z lektury 😊 

Maggie i Frank są małżeństwem od wielu lat. Okazuje się jednak, że nie zamienili ze sobą słowa od pół roku. Po próbie samobójczej Maggie, mężczyzna postanawia przerwać milczenie i za radą pielęgniarki wyznaje żonie czemu zamilkł na tak długo. Co się stało z ich małżeństwem? Czy dane im będzie jeszcze ze sobą porozmawiać? 

Dla mnie ta książka była pełna emocji i miłości. To jak Frank opowiada o Maggie topi serce i zachwyca. Miłość, która spada nagle na bohaterów i łączy ich losy jest cudowna, szczera, niespodziewana, zaskakująca i wręcz filmowa, a z drugiej bolesna, prozaiczna i nie raz sprowadza ich na ziemię. Wszystkiego dowiadujemy się z opowieści mężczyzny, który trzymając nieprzytomną Meggie za rękę opowiada historię ich wspólnych losów od samego początku, nie pomijając żadnych dobrych i złych zdarzeń. 

Autorka pięknie kreśli relacje między bohaterami, robi to bardzo naturalnie i czuć magię tej historii. Jednak gdzieś z oddali wychyla się ta niepewność- skoro byli tak szczęśliwi i mogli na siebie liczyć, czemu Maggie chciała się zabić, a Frank milczał tyle czasu? Dochodzenie do prawdy trochę zajmuje, a zdarzenia po drodze ranią czytelnika nie mniej niż bohaterów.  

Rozumiem osoby, którym książka nie przypadła do gustu ze względu na jej powolność i niespieszną akcję. Ja zwróciłam uwagę głównie na relacje między bohaterami, która dla mnie była cudownie słodko- gorzka, jednak faktycznie Frank nie spieszy się w swojej opowieści, przez co czasami czytelnik może czuć się nieco znużony i z niecierpliwością czekać na finał historii. 

Książka pełna melancholii, rozpamiętywania, wspominek i rodzinnych tajemnic. Mi powolna narracja i skupienie na emocjach bardzo przypadło do gustu i myślę, że głównie to będzie się w “Cichych dniach” podobać. Jeśli macie ochotę na niespieszną lekturę pełną uczuć to zdecydowanie polecam! 

Komentarze

Popularne posty