"Nie mogę, trzymam dziecko" Ksenia Potępa


 Pozostaje mi tylko pocieszać się myślą, że wszystkie zabawki mają dawać radość dziecku. A to jest przecież najważniejsze. Chyba że mówimy o fletach i bębenkach. Jeśli ktoś kupuje mojemu dziecku w prezencie instrument, to wiem, że po prostu mnie nienawidzi”. 

“Mit o Syzyfie powinien wyglądać inaczej. Gdyby bogowie rzeczywiście chcieli go ukarać, kazaliby mu sprzątać dziecięcy pokój, oczywiście w obecności dzieci (…) Na każdą ułożoną zabawkę przypadałyby dwie rozrzucone. Poszedłby na Olimp i błagał, żeby bogowie pozwolili mu z powrotem wtaczać pod górę swój głaz”. 


“Kiedy ktoś do mnie dzwoni i słyszy, co się dookoła mnie dzieje, najprawdopodobniej zastanawia się, co robię w środku tygodnia o godzinie 11 przed południem na dyskotece w małpiarni. Ale myślę, że rozważają to tyko ci, którzy sami nie mają dzieci”. 


“Myślę, że romantyzm w małżeństwie nie znika, czasem po prostu zamienia się w troskę i przejawia w małych sprawach, a nie w wielkich gestach. Mój mąż wie, że przyjdę marudzić, żeby pojechał po coś na wynos, zanim ja o tym nawet pomyślę. A jego: ‘Idź jeszcze pośpij, ja z nimi posiedzę’, kiedy potwory urządzają pobudkę skoro świt w sobotę, to najbardziej romantyczne słowo świata”. 

 

Ależ to jest cudowna książka! 


“Nie mogę, trzymam dziecko” to trochę książka-pamiętnik, trochę album ze scenkami z życia rodzica. Historie, które tu znajdziemy są pełne humoru, prawdziwe i szczere. Autorka pokazuje, że rodzicielskie potknięcia można przekłuć w coś pięknego, a przedstawione w odpowiedni sposób mogą bawić do łez i rozczulać. 

Nie ma tutaj zbyt dużo tekstu, książkę można spokojnie przeczytać w jeden wieczór czy na drzemce malucha. Ale to ile daje pozytywnej energii i uśmiechu na twarzy jest nieprawdopodobne 😊 Na pewno większość opisanych sytuacji wydarzyła się też w waszych domach- może na dany moment nie były tak zabawne, jak widzimy to teraz, ale z rozczuleniem i łezką w oku wspominamy pierwsze malarskie próby naszych dzieci, uciekanie z kupą w pampersie po całym mieszkaniu, pierwsze próby samodzielnego jedzenia, a później odnajdowanie części tychże posiłków w różnych miejscach, budzenie się ze stopą malucha na twarzy, niekończące się wychodzenie z domu na kilkuminutowy spacer, powtarzanie przez nasze pociechy niecenzuralnych słów w najmniej oczekiwanych momentach i wiele, wiele innych.  

Autorka bardzo ciepło pisze o macierzyństwie nie unikając przy tym jego wad i trudności. Wszystko jednak podane jest w przystępny, lekki sposób, także treść książki na pewno nastroi nas pozytywnie i pomoże dostrzec mnóstwo plusów i uroków rodzicielstwa. Liczyłam tylko na trochę więcej treści, bo czuję lekki niedosyt, chciałabym jeszcze i jeszcze ;) 

To książka na gorsze dni, na poprawę humoru, na ratunek w kryzysie, na wyluzowanie, jako relaks po ciężkim dniu, na prezent dla każdego taty i mamy.  







Komentarze

Popularne posty