"Szkarłatna łuna" Maria Paszyńska

 


“(…) twierdził, że ją kocha, lecz było w tym coś więcej- rozpaczliwa potrzeba, którą dopiero dziś zauważyła. Potrzeba, by w jego życiu był ktoś- po prostu był. Przy nim i z nim. Aby ktoś stał zawsze, niczym anioł, i pozwolił dzielić z sobą myśli i tęsknoty. Ktoś przed kim (…) mógłby obnażyć duszę”. 

Między innymi za takie piękne słowa i opisy emocji bohaterów pokochałam serię “Wiatr ze wschodu”. To historia dla wrażliwych dusz, które potrafią docenić piękno języka i dramatyzm losów bohaterów targanych przez los w różne strony zimnej, bezwzględnej rosyjskiej ziemi. Kazimierz i Anastazja po raz kolejny rozstają się ze sobą i wracają, sami nie wiedząc co począć ze swym losem. Bez siebie więdną i tracą chęć do życia, jednak razem też nie potrafią w pełni być sobą i uciec od problemów. 

Tą część odrobinę zdominowała Anastazja, momentami brakowało mi odrobinę losów Kazimierza, a polityczne gierki Borysa lekko nużyły. Są to jednak drobne mankamenty, które nie zakłócają jednak piękna i dramatyzmu tej historii. Sam koniec wprawił mnie w osłupienie i czytałam dwa razy by upewnić się, że dobrze zrozumiałam, co się wydarzyło...Przez tę historię się płynie i chce wciąż więcej! 

Komentarze

Popularne posty