"Trudna miłość. Mama i ja" Regina Brett

 

“Czy naprawdę muszę pisać właśnie o niej?
Jest moja lekcją do odrobienia i moja nauczycielką. Jest dla mnie wszystkim. Moim najczulszym punktem. Pułapką, w którą zawsze wpadam. Haczykiem, na który zawsze się łapię. Cierpieniem, które tkwi głęboko we mnie. Chociaż miałam matkę, czułam się przez nią osierocona. To moja najboleśniejsza rana, największa bariera w moim sercu. Muszę ją zaleczyć, muszę ją przekroczyć”. 

“W co jeszcze uwierzyłam? 

Że jestem warta mniej niż inni ludzie. Jako jedna z jedenaściorga nie mam w sobie niczego wyjątkowego.  

Jestem zupełnie sama. Na świecie nie ma nikogo, kto by mnie pokochał”. 


“ (…) był dla mnie naprawdę dobry. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Zerwałam z nim, kiedy napisał dla mnie wiersz i przyniósł mi kwiaty. Był za miły. Mili mężczyźni odstraszają takie kobiety jak ja. Od spokojnej przejażdżki na karuzeli wolimy jazdę na złamanie karku kolejką górską. Nie znamy niczego innego”. 


“Bez względu na to, kim dziś jesteśmy, ukształtowała nas nasza przeszłość. Nie da się zmienić swojego dzieciństwa, ale można zmienić sposób, w jaki o nim opowiadamy- dopisać mu szczęśliwe zakończenie albo przynajmniej nowy początek”. 


“Czułam niezmienną, bolesną tęsknotę za miłością macierzyńską. Nie zaznałam jej przez całe życie. Nigdy nie miałam mamy, do której zwracałam się o pomoc. Nie mogłam sięgnąć po słuchawkę i wykręcić jej numeru z poczuciem, że zaraz poczuję się lepiej. W moim życiu brakowało te najważniejszej osoby, która nigdy by mnie nie zawiodła i kochałaby mnie bez względu na wszystko”. 


“Bardzo długo wierzyłam w wierutne kłamstwo, które tak wcześniej zakorzeniło się w moim wnętrzu: ‘Skoro nie kocha cię własna matka, to nikt cię nie pokocha’. 

Ale to nieprawda. 

Ja siebie pokocham. 

Przyszedł czas, żebym pokochała siebie samą. Mama tego nie umiała, ale ja umiem. Teraz to moje zadanie. Nikt mnie w nim nie wyręczy”. 


Czytając kolejną książkę Reginy Brett targało mną mnóstwo emocji. Widząc jaki sukces odniosła autorka i z jak wielu rzeczy i z siebie może być dumna, ciężko uwierzyć, że to ta sama osoba. Czy brak miłość ze strony matki może mieć tak kolosalny wpływ na dorosłe życie i wybory, jakie podejmujemy? Czy da się pokochać, samemu nie znając miłości?  

Autorka swoją historię rozpoczyna od samego początku, od dzieciństwa. Rok po roku, zdarzenie po zdarzeniu opisuje swoje dzieciństwo, młodość, wkraczanie w dorosłe życie, relacje, założenie własnej rodziny. I mnie przede wszystkim poraziła swoją szczerością i otwartością na pewne tematy: na to co działo się w jej domu, jak wyglądały relacje z rodziną i rodzeństwem. Nie brakuje tu przemocy, znęcania się, molestowania, obojętności, emocjonalnego zimna. Mimo że Brettowie byli pobożną, poukładaną, pozornie szczęśliwą i kochającą się rodziną, Regina cierpiała. Nigdy nie zaznała prawdziwej matczynej miłości, zainteresowania, ciepła, wsparcia, zrozumienia. Głód tej relacji i akceptacji jej przez matkę jako dziecka, nastolatki, a potem dorosłej kobiety, odbił się na całym jej życiu.  

Ciężko przebrnąć przez niektóre fragmenty, choć styl autorki jest lekki i zawsze dąży ona do pocieszającej puenty lub jakiejś lekcji na przyszłość. Jednak jej bagaż doświadczeń przytłacza, sprawia, że ma się ochotę przytulić tę małą dziewczynkę i dać nadzieję, że będzie lepiej, że nie jest sama, że znajdzie miłość. 

Relacja Reginy z matką jest bardzo skomplikowana i smutna, boli sam fakt czytania o niej. Tym bardziej podziwiam autorkę za siłę do walki i opiekę nad matką, gdy była chora. Ta książka to nie tylko zapis toksycznej relacji matki- córka, ale także historia o niezłomności, miłości do samego siebie, pokonywania życiowych przeszkód, hartu ducha. O tym, że nieważne jak ciężki jest nasz los i jakie mamy doświadczenia, zawsze może być lepiej. Możemy być jeszcze szczęśliwi, mimo wszystko. 

I że aby pokochać innych, najpierw musimy pokochać i zaakceptować siebie. 

Komentarze

Popularne posty